fbpx

Życzę im dużo wiary w siebie – wywiad z Eweliną Sandecką

6 lipca 2018

Ewelina Polańska-Sandecka – laureatka I miejsca w specjalności „waltornia” podczas II Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Michała Spisaka udzieliła nam wywiadu, w którym opowiedziała o swoich wspomnieniach z konkursu oraz jej dalszej muzycznej i osobistej drodze.

Olaf Otwinowski: Jesteś zwyciężczynią II Międzynarodowego Konkursu im. Michała Spisaka z 2008 roku w specjalności „waltornia”. Masz jeszcze jakieś konkretne wspomnienia z tym konkursem?

Ewelina Sandecka: Każdy konkurs w którym uczestniczyłam miał znaczący wpływ na moje dalsze losy i rozwój tak instrumentalny, jak i mentalny. Wiązał się on również ze sporą dawką stresu oraz nauką jak sobie z nim radzić. Pamiętam niegasnącą wiarę swojego profesora Kazimierza Pamuły  w moje możliwości, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Nawiązałam również interesujące znajomości, poznałam wspaniałych muzyków, młodych artystów, którzy kochają muzykę i dają z siebie wszystko.  Koncert laureatów z towarzyszeniem Filharmonii Zabrzańskiej również zapadł mi w pamięć ze względu na bardzo przyjazną atmosferę i wsparcie. Zdobywanie doświadczenia  jako solistka – bezcenne.

O. O.: Pamiętasz może myśli z jakimi uczestniczyłaś w tej muzycznej rywalizacji? Myślałaś, że jesteś w stanie zdobyć I miejsce?

E. S.: Ja nigdy w ten sposób nie myślałam, że jadę żeby coś wygrywać, chociaż podczas tego konkursu była już lekka presja, gdyż nie byłam tak nieznana jak wcześniej. Zawsze staram się zagrać tak jak czuję, jak potrafię. Konkurs rządzi się swoimi prawami. Gromadzi mnóstwo bardzo dobrych, świetnych instrumentalistów i wyłonienie najlepszego to trochę kwestia gustu, trochę określonych wytycznych, trochę szczęścia – bo są lepsze i gorsze dni, a wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.

O. O.: Co w ogóle skłoniło Cię do nauki gry na rogu?

E. S.: Grać chciałam zawsze. Waltornia trochę z przypadku – tak często bywa z osobami grającymi na tym instrumencie, że wybierają go z przypadku. Ale dobrze trafiłam, bo to po prostu najpiękniejszy instrument.

O. O.: Czy nadal jesteś związana z tym instrumentem? Jeśli tak, to jak realizujesz się jako muzyk?

E. S.: Aktualnie jestem pełnoetatową mamą. I na tym etapie życia świadomie zrezygnowałam ze stałej współpracy z orkiestrami, jaką nawiązałam po powrocie z Hiszpanii. Grać mogę zawsze, a dzieciństwo moje pociechy mają tylko raz. Kontynuując mój rozwój zawodowy w Hiszpanii przez 5 lat zdobyłam duże, bezcenne doświadczenie jako muzyk. Natomiast nagły powrót z osobistych powodów pokazał mi, że wszędzie się można odnaleźć i spełniać, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Miałam już dwie dłuższe przerwy w graniu i to jest jak jazda na rowerze, nie zapomina się gry na instrumencie. Granie to musi być hobby, to musi być frajda, radość, to daje spełnienie i satysfakcję.

O. O.: Gdybyś miała wymienić swoje największe muzyczne osiągnięcie, to jaki sukces byś wymieniła?

E. S.: Miałam to szczęście spotkania na swojej drodze wybitnych pedagogów i muzyków. To ich lekcje i doświadczenie dały mi bardzo wiele, ukształtowały jako muzyka i jako człowieka. Myślę, że szkoła talentów w Madrycie „Reina Sofia” najbardziej się do tego przyczyniła. Więc jako sukces uważam dostanie się do niej.

O. O.: Gdybyś miała możliwość, to zmieniłabyś coś na swojej muzycznej drodze?

E. S.: Nic bym nie zmieniła, wszystko jest po coś, wszystkie górki, zakręty, wzloty…

O. O.: Czym dla Ciebie jest muzyka?

E. S.: Sposobem na wyrażenie siebie, swoich uczuć, cudownym przekaźnikiem emocji, źródłem niezapomnianych doznań, pasją, miłością, niezawodnym przyjacielem… ojej wszystkim… nitką do nieba.

O. O.: Co jest najistotniejszego, gdy bierze się udział w konkursie muzycznym?

E. S.: Jak najlepsze opanowanie materiału oraz odpowiednie nastawienie. Mierzenie się z samym sobą, a nie z innymi uczestnikami. Podnoszenie poprzeczki jak najwyżej, to jest czas na sprawdzenie siebie.

O. O.: Róg kojarzy się w Polsce głównie z polowaniem i tradycjami myśliwskimi, jaką twoim zdaniem duszę posiada waltornia, z czym Tobie kojarzy się ten instrument?

E. S.: I te tradycje myśliwskie są teraz pięknie pielęgnowane. Aż prosi się tu zacytować „Pana Tadeusza”:

”Natenczas Wojski chwycił na taśmie przypięty
Swój róg bawoli, długi, cętkowany, kręty
Jak wąż boa, oburącz do ust go przycisnął,
Wzdął policzki jak banię, w oczach krwią zabłysnął,
Zasunął wpół powieki, wciągnął w głąb pół brzucha
I do płuc wysłał z niego cały zapas ducha.
I zagrał: róg jak wicher niewstrzymanym dechem
Niesie w puszczę muzykę i podwaja echem…”

A dla mnie waltornia to kobieta z całym wachlarzem uczuć… nieprzewidywalna.

O. O.: Jakie dobre rady dałabyś uczestnikom 12. Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Michała Spisaka?

E. S.: Życzę im dużo wiary w siebie, pozytywnego nastawienia, radości grania, swobodnego muzykowania.

O. O.: Czy dzieła Michała Spisaka były Ci znane przed przygotowaniami do dąbrowskiego konkursu?

E. S.: Na pewno znałam kompozytora, a jego twórczość poznałam w trakcie trwania studiów. Wydaje mi się, że wraz z rozwojem konkursu wzrasta zainteresowanie kompozytorem i znajomość jego twórczości. Zresztą w dobie Internetu od zdobycia nowej wiedzy dzieli jedno kliknięcie.

O. O.: Co twoim zdaniem jest kwintesencją twórczości Michała Spisaka?

E. S.: Nienachalny, prawdziwy indywidualizm.

Pozostałe newsy