fbpx

„Sprawność skrzypka, głębia wiolonczeli” – wywiad z prof. Piotrem Reichertem

19 września 2017

Sprawność skrzypka, głębia wiolonczeli – o tym, co świadczy o prawdziwym kunszcie altowiolisty mówi juror, prof. Piotr Reichert, kameralista, pedagog Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina. Wywiad przeprowadziła Agnieszka Nowok.

 

Agnieszka Nowok: Domyślam się, że jury nigdy  – albo przynajmniej rzadko – jest jednomyślne, ale czy jest kwestia, którą Panowie poruszają częściej i burzliwiej, niż pozostałe?

Piotr Reichert: Szczęśliwie praktyka obradowania na tym konkursie jest taka, iż właściwie nie dyskutujemy. Uważam, że to słuszne posunięcie, bo wtedy osąd opiera się na wrażeniu danego jurora,  które nie zostało poddane sugestii kolegi. Owo wrażenie przekłada się bezpośrednio na punktację, którą proponuje każdy z członków jury. Oczywiście każdy z nas notuje swoje spostrzeżenia z poszczególnych występów, którymi może posłużyć się jako uzasadnieniem w dyskusji, gdyby takowa nastąpiła. Przydać się ono może również w celu omówienia występów z uczestnikami już po zakończeniu konkursu. Cieszę się, że nie dyskutujemy, tylko podajemy „suche” punkty – moim zdaniem daje to miarodajny obraz, będący uśrednionym poglądem wszystkich jurorów na grę danego kandydata.

A.N.: Rozmawiamy dokładnie w połowie przesłuchań II etapu specjalności altówka – co możemy powiedzieć na temat tej silnej „dwunastki”, która walczy o wejście do finału?

P.R.: Obserwuję już od kilkunastu lat konkursy altówkowe, tak o zasięgu ogólnopolskim, jak i międzynarodowym. Nie chcę popadać w podniosłe tony i używać wyświechtanych fraz odnoście wysokiego poziomu konkursu, ale na pewno mogę stwierdzić jedno: poziom rośnie z biegiem czasu, co przejawia się głównie w porządku gry, przede wszystkim w zakresie intonacji. Porównując dzisiejsze występy altówkowe do tych sprzed kilkunastu lat, na pewno jest ona lepsza.

A.N.: Czy program konkursu dla grupy altówek ułożony został na zasadzie „utworów -demaskatorów”, mających obnażyć braki kandydatów już w pierwszym etapie, wyłaniając tym samym tych najlepszych?

P.R.: Głównym czynnikiem decydującym o układzie programu były przede wszystkim względy ekonomiczne i praktyczne, tak, aby nie angażować pianistów w pierwszym etapie. Możemy wtedy równocześnie sprawdzić bardzo wiele właściwości gry uczestników. Pozwalając im grać jedynie utwory solowe, sprawdzamy walory techniczne, brzmienie i intonację. Zakładając grę bez fortepianu, myślimy, jak dobrać pozostałe utwory: musi tutaj nastąpić pewien rozrzut stylistyczny, jak np. w tym roku, gdy pojawia się jedna z suit Bacha, a potem kaprys, który został wyselekcjonowany z dwóch najpopularniejszych zbiorów kaprysów na altówkę. Taka konfiguracja pozwala na ocenę kandydata pod względem warsztatu, znajomości stylów i szeroko pojętych umiejętności interpretacyjnych. 

A.N.: W drugim etapie altowioliści niezwykle chętnie wybierają „Konzertstück” rumuńskiego kompozytora, Georgu Enescu (1881-1955). Dlaczego właśnie to dzieło cieszy się wśród nich aż taką popularnością?

P.R.: Myślę, że to utwór, który podoba się większości wykonawców z racji swojej na wskroś romantycznej estetyki, w której każdy może się odnaleźć. Utwór ten jest w zamyśle dziełem o parametrach wirtuozowskich. Wydaje mi się, że z pięciu zaproponowanych w drugim etapie kompozycji o takim profilu Enescu jest najbardziej przystępny pod tym względem. A jeżeli chodzi o warstwę stylistyczną i brzmieniową, to  – przynajmniej uczestnikom – wydaje się, że jest on absolutnie w ich zasięgu, stąd taka jego popularność. Przyznam, że osobiście nie gustuję w tym utworze.

A.N.: Odnośnie gustów: Profesor, będąc jurorem, słucha również wykonań swoich podopiecznych, biorących udział w konkursowych zmaganiach. Jakie emocje towarzyszą Panu podczas występów swoich studentów?

P.R.: Jako juror ich nie oceniam, ale prawda jest taka, że w tym zawodzie zawsze się ocenia, nawet gdy słucha się muzyki jedynie dla przyjemności. Może Panią zaskoczę, ale nie przeżywam silnie ich występów. Podchodzę do tego całkiem „na chłodno” i z odpowiednim dystansem. Cieszę się, że jestem wtedy zwolniony od wystawiania ocen moim uczniom. Ciekawi mnie ogólny werdykt i przyjęcie przez pozostałych członków komisji, jak i przez publiczność – to doświadczenie, które bardzo wzbogaca mnie w moim podejściu zawodowym.

A.N.: Rozumiem, że dla jurorów zwycięzca jest poniekąd artystą kompletnym, pod względem technicznym, ekspresyjnym i interpretacyjnym, co decyduje o zajęciu przezeń najwyższego miejsca. Czy jest jednak jakiś niuans, detal, który według Profesora decyduje o tym, że dany altowiolista jest muzykiem prawdziwie wybitnym? Na jaki aspekt zwraca Pan wtedy szczególną uwagę?

P.R.: Pomijając elementarne w tym wypadku sprawy, o których Pani wspomniała – czyli sprawność techniczną, elastyczność stylistyczną, perfekcyjną intonację, etc. – jest to dla mnie umiejętność natychmiastowego przerzucania się na głębokie, ciepłe brzmienie właściwe dla tego instrumentu. Mam tu na myśli szczególną emisję dźwięku, która odróżnia ją od skrzypiec i wiolonczeli. Wybitny altowiolista musi mieć sprawność skrzypka, a do tego pewną głębię tonu wiolonczeli i umieć te dwie cechy korelować. Najczęściej jest niestety tak, że ktoś posiada tylko jeden z tych aspektów, który silnie dominuje w jego grze: albo jest powierzchowny, lekki i sprawny, brzmiąc „sucho”, albo potrafi wydobyć głęboką barwę, za to przy mozolnej grze. O prawdziwym kunszcie świadczy umiejętne połączenie tych dwóch elementów.

 

 

Pozostałe newsy