fbpx

„Jestem jeszcze za młody, by uważać coś za życiowy sukces” – wywiad z Maciejem Frąckiewiczem

21 czerwca 2017

Maciej Frąckiewicz – zwycięzca III Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Michała Spisaka w specjalności akordeon. Jak sam twierdzi, jest jeszcze za młody, by nazwać coś życiowym sukcesem, jednak po rozwoju jego kariery można stawiać go za wzór muzyka, który prawidłowo pokierował swoim artystycznym życiem.

Maciej Frąckiewicz, gdy wygrał dąbrowski konkurs, na pewno nie próżnował, o czym świadczą jego dokonania m.in. zwycięstwo w prestiżowym konkursie akordeonowym Arrasate Hiria w Hiszpanii w 2012 r. oraz Paszport Polityki w roku 2013. Jego muzyka to połączenie żywiołu młodości, talentu i doświadczenia, co skutkuje również nieposkromionym artystycznym temperamentem. Wpływ na to miała droga, którą obrał. Nie skupił się wyłącznie na towarzyszeniu orkiestrom, ale dołożył sił, by spod jego klawiszy wyszły oryginalne projekty kameralne, jak TWOgether DUO z Magdaleną Bojanowicz czy projekty z Markiem Brachą i Łukaszem Kuropaczewskim.

Swoją ciężką pracą wpisał się do panteonu najlepszych polskich akordeonistów. Z jego inicjatywy powstało ponad 70 nowych utworów akordeonowych. Wykonuje muzykę dawną i najnowszą, dlatego Dorota Szwarcman uznała go za jedną z najciekawszych osobowości muzycznych młodego pokolenia. Pomimo szeregu obowiązków udało nam się namówić Macieja Frąckiewicza na krótki wywiad:

 

Jak zaczęła się twoja przygoda z akordeonem?

Za początkiem mojej przygody z akordeonem nie stoi długa, barwna historia, a wszystko rozpoczęło się dość przypadkowo. Rodzice, za namową pań z przedszkola, zabrali mnie na egzaminy do szkoły muzycznej. Dziecko w wieku 6 lat zasadniczo zna tylko te instrumenty, które są najbardziej popularne, czyli skrzypce i fortepian. I tak jak moi rówieśnicy, ja również zdawałem do szkoły z myślą, o którymś z tych instrumentów. Komisja rekrutacyjna zaproponowała mi jednak akordeon, na co zgodzili się moi rodzice. I tak zostało aż do dziś.

Jesteś laureatem pierwszej nagrody w III edycji Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Michała Spisaka. Czy konkurs wpłynął jakoś na twoją dalszą karierę?

Trudno jednoznacznie stwierdzić, który konkurs najbardziej przyczynił się do rozwoju mojej kariery. Niemniej jednak konkurs Spisaka był z pewnością jednym z tych, które zaowocowały w przyszłości m.in. bardzo ważnym dla mnie kontaktem z IPIUM Silesia, z którymi to współpracuję do dziś. Oprócz tego stosunkowo często występuję z towarzyszeniem NOSPR-u,  czy w ogóle w koncertach organizowanych przez tę instytucję, co prawdopodobnie również jest związane ze zwycięstwem w konkursie im. Spisaka.

Co zrobiłeś z nagrodą finansową, którą otrzymałeś za pierwsze miejsce w konkursie?

Staram się ciągle inwestować w siebie. Od wygrania konkursu studiowałem kilka lat za granicą bez żadnego konkretnego stypendium. Ponadto od tego czasu dwukrotnie zmieniałem instrument na lepszy, a co za tym idzie niestety również droższy. Nagroda pieniężna, którą zdobyłem na tym konkursie z pewnością pomogła mi w tym wszystkim.

Masz jakieś szczególne wspomnienie związane z konkursem Spisaka?

Szczególnie pamiętam bardzo stresujący finał, podczas którego obowiązkiem było wykonanie z pamięci „Koncertu Bogdana Dowlasza”. Dzieło, które w zasadzie jest niegrywane, nie funkcjonuje jego żadne oficjalne nagranie. Początkowo wydawał mi się niemal niemożliwy do nauczenia na pamięć. Niemal do samego finału uczyłem się tego utworu – również ostatniej nocy.

Jak obecnie realizujesz się jako muzyk?

Jako jeden z nielicznych zostałem w zawodzie wykonując cały wachlarz repertuaru na akordeon solo, kameralnie czy z orkiestrą. Poza tym dużą część mojej działalności zajmuje współpraca z kompozytorami i prawykonania utworów – do tej pory ponad 80 dzieł, m.in. kompozytorów takich jak: Krzysztof Penderecki, Zygmunt Krauze, Dariusz Przybylski, Wojciech Blecharz, Aleksander Nowak.

Co uważasz za swój życiowy sukces?

Znajduję się na początku swojej drogi artystycznej, jestem jeszcze zbyt młody, aby uważać coś za swoje osiągnięcie życiowe czy życiowy sukces. Bardzo trudno mi jest wartościować moje sukcesy, każdy jest inny i na innym polu został odniesiony. Również w innym środowisku odbił się echem. Wśród istotnych punktów zwrotnych warto przede wszystkim wymienić występ w finale konkursu Eurowizji dla Młodych Muzyków (jako pierwszy akordeonista w historii). To sprawiło, że stałem się rozpoznawalny jako muzyk na polskim rynku muzycznym. Kolejne to zdecydowanie wygrana w Międzynarodowym Konkursie Akordeonowym w Arrasate Hiria w Hiszpanii w grudniu 2012 r., „Paszport Polityki” w styczniu 2013 r. czy wygrana w Multiinstrumentalnym Konkursie GWK w Münster w marcu 2015 r., gdzie oprócz nagrody finansowej nagrałem kolejną płytę oraz otrzymuję propozycje koncertów w Niemczech. Poza tym na pewno warto tu wspomnieć o mojej współpracy z Krzysztofem Pendereckim i przygotowanie do wydania jego „Sinfonietty na akordeon” w wydawnictwie Schott.

Wydałeś kilka albumów muzycznych. Który z nich poleciłbyś laikowi, a którą płytę wielbicielowi muzyki akordeonowej?

Myślę, że laikowi najbardziej mogłaby się spodobać moja solowa płyta, na której jest cały przekrój repertuarowy od „Partity” Bacha, przez Cesara Francka, aż do Sofii Gubaiduliny i Pendereckiego. Nie nagrałem natomiast jeszcze płyty, która mogłaby się spodobać wielbicielowi muzyki akordeonowej i prawdopodobnie takiej nie nagram.

Jakie są zatem twoje plany na przyszłość?

Dalszy rozwój, rozszerzanie możliwości swoich i swojego instrumentu.

 

 

Fot.: Lucas Tomaszewski

Pozostałe newsy