fbpx

Dostrzec, ocenić i docenić dobrego muzyka

20 września 2016

Za nami II etap X Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Michała Spisaka w Dąbrowie Górniczej. W środę rozpoczynają się przesłuchania finałowe, z udziałem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Zabrzańskiej pod batutą jej szefa, Sławomira Chrzanowskiego. W każdej specjalności do III etapu konkursu przepuszczono po 4 osoby. Czas na pierwsze podsumowania. Z jurorami rozmawiała Regina Gowarzewska.

Prof. zw. dr hab. Stanisław Dziewior – trębacz, zastępca przewodniczącego jury X Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Michała Spisaka, absolwent Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach. Podstawowym nurtem jego działalności artystycznej jest praca w NOSPR w Katowicach, z którą związany jest od 1980 r., pełniąc funkcję trębacza-solisty oraz kierownika grupy trąbek.

Czy Pana zdaniem program tegorocznego konkursu jest trudnym wyzwaniem dla uczestników? 

Jestem autorem programu konkursowego w specjalności trąbka. Starałem się go ułożyć tak, aby pierwszy etap sprawdzał umiejętności uczestników, ale nie był nazbyt trudny, dostępny dla szerszej rzeszy młodych muzyków. Drugi etap był trudniejszy, bardzo wymagający pod względem kondycji. Nie lada wyzwaniem był tu wymóg gry na trąbce piccolo, wykonanie na niej koncertu barokowego. Nie ukrywam, że w niektórych przypadkach właśnie ta produkcja zaważyła o przejściu do finału bądź odpadnięciu. Wymagaliśmy pewnej uniwersalności. Oprócz koncertu trzeba było zagrać jedną ze wskazanych czterech sonat, w większości XX-wiecznych. Były one wykonywane na trąbce w stroju b – tym najbardziej powszechnym w systemie szkolnictwa i w użyciu. Trzeba było więc przestawić się w trakcie przesłuchania na inny instrument, mniejszy, z mniejszym ustnikiem, co wymaga innego zadęcia.

Jaki jest poziom tegorocznych uczestników? 

Poziom konkursu oceniam jako bardzo wysoki i wyrównany. Po przesłuchaniach II etapu pojawiła się wyraźna czołówka i z pełną odpowiedzialnością mogę zarekomendować całą czwórkę, jako bardzo dobrych młodych muzyków. Zasłużyli na finał.

Zmierzą się w nim z Koncertem Es-dur Johanna Nepomuka Hummla. 

Oczywiście brane były pod uwagę różne koncerty na trąbkę, ale zdecydowaliśmy się na Hummla, bo to rodzaj papierka lakmusowego, ostateczny sprawdzian predyspozycji. Nie będę też ukrywał, że ten klasyczny koncert bardzo mi się podoba. Zawiera w sobie pewne pierwiastki już romantyczne, szczególnie w drugiej części, i – oczywiście w ramach kanonów wykonawczych – pozwala na pewne ubarwienia interpretacyjne. Jest tu zarówno piękna melodyka, jak i niezwykle lekka, pogodna i wymagająca dużej techniki trzecia część.

Od drugiego etapu jurorzy oceniają nie tylko uczestników swojej specjalności. Czy Panu jako trębaczowi trudno jest oceniać flecistów i wiolonczelistów? 

To nie jest łatwe! Jednak wszyscy jesteśmy doświadczonymi muzykami, współpracującymi z gronem muzyków innych specjalności, a fraza, muzykalność, intonacja wszędzie muszą być rozumiane w ten sam sposób. Potrafimy więc dostrzec, ocenić i docenić dobrego muzyka.

Po raz kolejny już w konkursie Spisaka goszczą trąbki i kolejny raz jest też Pan tutaj jurorem. Czy obserwuje Pan dalsze losy laureatów? 

Tak! Obserwuję konkurs od jego pierwszej edycji, nie tylko te odsłony, w których biorą udział trębacze. To konkurs elitarny, prestiżowy. Jego laureaci grają wiele nie tylko jako soliści, kameraliści – trafiają też do najlepszych orkiestr.

Pozostałe newsy